Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Michał Bąkowski


Nożyce

Poniższy tekst jest tłumaczeniem artykułu zamieszczonego w Soviet Analyst w 1992 roku. Umieszczam go poniżej bez większych zmian, ponieważ wydał mi się trafnym przyczynkiem do dyskusji, odbywającej się ostatnio na naszej witrynie. Dyskusja ta dotyczy w istocie swej zagadnienia ciągłości historycznej. Z jednej strony musi być oczywiste, że historia jest ciągiem wydarzeń, w którym nieskończony łańcuch prowadzi do określonych – choć nie: zdeterminowanych – konsekwencji. Historia puka do wielu drzwi, a które się otworzą, zależy między innymi od owego łańcucha wydarzeń. Wydawałoby się to bezdyskusyjne, ale są czasami sytuacje, w których inteligentni skądinąd ludzie, utrzymują, iż sytuacja polityczna uległa tak gruntownym zmianom, że wszelka ciągłość historyczna została przerwana.

Niżej podpisany [tzn. ja – mb] jest zwolennikiem podobnej wykładni wobec rewolucji bolszewickiej, z tą jednak zasadniczą różnicą, że październikowy przewrót nie przerwał historii jako takiej, ale przerwał ciągłość państwową Rosji. Pisał o tym obszernie i wielokrotnie Józef Mackiewicz, nie miejsce tu na powtarzanie jego argumentów. Ogromna większość Polaków do dziś nie akceptuje tej tezy, twierdząc uparcie, że sowiecki moloch to „nic, tylko Rosja”, a w konsekwencji, że prl jest przedmiotem „rusyfikacji” (czego obszerne dowody mieliśmy ostatnio w komentarzach na wp). Pomimo to, Polacy gotowi są przyjąć, że ciągłość historyczna przerwana została w 1989 roku, kiedy to Polska odzyskała niepodległość. Analizy sytuacji politycznej sprzed owej zasadniczej cezury strącone zostają do rubryki „historia”, ich aktualność podana w wątpliwość, a inteligencja, uczciwość oraz zdrowie psychiczne autorów zakwestionowane w najostrzejszy sposób.

Nożyce 

Recent political events have considerably changed the whole picture to an extent that it appears to me academic to speculate about President Gorbachev’s political intentions or a Soviet agenda towards Western Europe. The Soviet Union has dissolved and President Gorbachev has left the scene. We are now dealing with an entirely new political situation.

[Ostatnie wydarzenia polityczne zmieniły obraz do takiego stopnia, że spekulowanie na temat intencji politycznych Prezydenta Gorbaczowa albo sowieckich planów wobec Europy Zachodniej wydaje mi się zajęciem akademickim. Związek Sowiecki nie istnieje, a Prezydent Gorbaczow opuścił scenę. Mamy teraz do czynienia z całkowicie nową sytuacją polityczną.]

Tako rzecze Ambasador von Moltke, Zastępca Sekretarza Generalnego NATO do Spraw Politycznych.

Ciach! Co było przedtem należy do historii i jako takie ma wyłącznie akademickie znaczenie. Mamy odciąć niechciane wiadomości, niepasujące fakty, kłopotliwą prawdę – polityczne nożyce przydadzą się nam w najbliższej przyszłości. W ostatnich latach, nożyce były w użyciu wielokrotnie, powinniśmy więc mieć już trochę doświadczenia: skomplikowany związek przyczyn i skutków, składający się na tzw. łańcuch wydarzeń, pocięty został na tak drobne kawałki, że polityka stała się funkcją następnej prognozy pogody. Recepta jest taka: wywołać dramatyczne wydarzenia, zintepretować je jako drastyczne zerwanie z przeszłością i – ciach! Odcięliśmy wiedzę na temat uprzednich wydarzeń, bo „mamy do czynienia z zupełnie nową sytuacją”. Nieuchronnie pojawią się z czasem inne intepretacje, nowo odkryte fakty rzucą świeże światło, podadzą w wątpliwość poprzednią interpretację, ale będą z góry odrzucone jako pozbawione znaczenia, historyczne dywagacje. Ciach! To historia. Związek Sowiecki nie istnieje. Przewróciliśmy kartkę, zmazaliśmy tablicę, podkreśliliśmy przeciwnika i zaczynamy nowego robra. Jak to ładnie powiedział Gorbaczow, podczas konferencji prasowej z Mitterandem (6.5.1991):

„Istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś analizując na swój własny użytek ten lub ów epizod, bądź nawet poważne wydarzenia, nie wyłączając dramatycznych wydarzeń, może dojść do pochopnych wniosków, rzucać podejrzenia i siać wątpliwości wobec wszystkiego, co zdołaliśmy osiągnąć, co stworzyliśmy, przestawiając międzynarodowe stosunki na nowe tory, wchodząc w fazę pokojowego rozwoju.”

Te „nowe tory i faza pokojowa” to oczywiście klasyczny bolszewicki bełkot, ale niemniej znaczący jest ten lęk, że może jednak nie uda się tak łatwo wszystkich nabrać. – Nie obawiajcie się, towarzyszu! Nasi zachodni przyjaciele pomogą! Pomożecie?

Technika nożyc używana była wielokrotnie przez Lenina (np. Nep jest jej oczywistą manifestacją), Stalina (budowa socjalizmu w jednym kraju, pakt Ribbentrop-Mołotow, sojusz z kapitalistami), Chruszczowa (destalinizacja), Breżniewa (détante) itd. Bardzo udatnie, opisuje ją George Orwell w Roku 1984, kiedy Oceania zmienia w ciągu nocy alianse i dotychczasowi sojusznicy stają się najgorszymi wrogami. Zatrzymajmy się jednak nad przykładami z ostatnich lat.

Pamiętny rok 1989! O, roku ów! Kto ciebie widział w moim kraju!… Na szczęście ja nie widziałem, ale pewien młody weteran walki podziemnej powiedział mi: „W moim kraju obalono komunizm!…” Nareszcie będzie mógł się zapisać do Zbowidu!

Zachodni telewidzowie potraktowani zostali długim serialem, który powoli przykuwał uwagę coraz większej widowni. Zaczęło się nieciekawie, od rozmów okrągłego stołu – ziewanie, bo kogo to obchodzi? – enerdowski exodus był już bardziej spektakularny. Wydarzenia nabierały powoli własnej dynamiki, niepowstrzymanego pędu, poprzez „aksamitną rewolucję” w Pradze (to przyciągnęło do ekranu lewicujące klasy), przez bardzo widowiskowe obalenie muru berlińskiego („mamy rzadką szansę oglądania historycznego wydarzenia na ekranach naszych telewizorów”), aż do kulminacyjnego punktu: krwawej rewolucji w Rumunii („skrwawiony trup dyktatora będzie przestrogą dla wszystkich tyranów”).

Nie było to wcale aż tak zaskakujące, jak utrzymują komentatorzy, skoro przewidział tego rodzaju dramatyczne wydarzenia, nie tylko sam Anatolij Golicyn, ale także np. David Owen, były lejburzystowski minister spraw zagranicznych, który w styczniu 1988 roku napisał:

„Buldożery w pełnym świetle kamer telewizyjnych z całego świata, mogą już wkrótce zdemolować Mur Berliński”.

Polska jest może najdziwniejszym wypadkiem, ponieważ nikt właściwie nie kwestionuje oczywistego udziału policji politycznej w doprowadzeniu do „rewolucji”. Generał Kiszczak mówi to zupełnie wprost, w przydługim wywiadzie z Beresiem i Skoczylasem: „Stan wojenny i Okrągły Stół, to były dwa końce tej samej polityki.” Mówi im oczywiście „prawie wszystko” – zgodnie z tytułem – a powstrzymuje się przed wyjawieniem poziomu, na którym odbywało się polityczne planowanie. Ważne jest jednak potwierdzenie tego, czego, prawdę mówiąc, domyślaliśmy się tak czy owak, a mianowicie, że kontakty między tajną policją a Solidarnością trwały cały czas, że mecenas Siła-Nowicki był gońcem między Wałęsą a Kiszczakiem od połowy lat osiemdziesiątych, że wreszcie prawdziwe decyzje podjęte zostały w Magdalence, gdzie uzgodniono zasady okrągłego stołu. Zdumiewające może się wydać w tym kontekście, że przełomem było oświadczenie Solidarności o „państwie polskim jako najwyższej wartości dla wszystkich Polaków”. (Jeżeli prl może być uznany za „najwyższą wartość” przez tzw. opozycję, to jaka jest nadzieja na wyzwolenie, ale z drugiej strony, czy rzeczywiście Kiszczak potrzebował takiej deklaracji?) Czyż nie miał racji Anatolij Golicyn, kiedy wskazywał na jedną z uchwał XXII Kongresu KPZS o porzuceniu koncepcji dyktatury proletariatu i zastąpieniu jej ideą „państwa całego narodu”, jako na przełomowy moment w krystalizacji nowej polityki sowieckiej? Skoro Solidarność zaakceptowała bolszewicki twór jako państwo polskie, to pierwszy człon polityki kiszczakowej osiągnął swój cel: stan wojenny oczyścił Solidarność z elementów antykomunistycznych, można więc było przystąpić do wprowadzenia w życie drugiego członu, a mianowicie przekazania władzy „zdrowym elementom Solidarności”, dla stworzenia wrażenia, że komunizm upadł.

Rola służb bezpieczeństwa w Czechach, na Węgrzech, w enerdowie i w Rumunii, była o wiele bardziej subtelna niż kiszczakowe zaganianie do stołu. Trzeba było rozpuścić fałszywe pogłoski o zabójstwie studenta, by zmusić Prażan do demonstracji ulicznych. Zakulisowe machinacje Miszy Wolffa były nie tylko skomplikowane, ale znacznie bardziej niebezpieczne niż w prlu, ponieważ Wolff nie miał po swojej stronie Honeckera. Sytuacja w Rumunii była najciekawsza, bo wydawało się wówczas, że krwawa rewolucja była autentycznie antykomunistyczna, ale jednocześnie manipulowana i wykorzystana dla obalenia Ceausescu, przez jego najbliższych współpracowników z Ionem Iliescu, wice-prezydentem, na czele. Teraz wydaje się raczej, że przecenialiśmy wtedy wartość „autentyzmu”, a nie docenialiśmy manipulacji.

Czy wszystko to jednak miało jakikolwiek wpływ na zachodnich komentatorów? Porwani przez wir wydarzeń, ich racjonalny krytycyzm zdruzgotany został przez postrzeganą „historyczną” skalę wydarzeń. Niezdolni zdystansować się moralnie i emocjonalnie od bezustannie zmieniających się okoliczności, ale także winni arcyludzkiej nadziei, że wydarzenia, których są świadkami pomogą im wdrapać się na drabinę kariery – korespondenci zachodni muszą ponieść częściową winę za to, że przebieg wydarzeń wzięty został za „upadek komunizmu”. – Pomożecie, towarzysze? – Pomożemy!

Polityka Gorbaczowa okazała się niezwykle skuteczna w „zmiękczaniu” nastawienia Zachodu do Sowietów. W pierwszym rzędzie uformował wewnętrzne stosunki w sposób bardziej odpowiadający zachodniej mentalności: mieliśmy więc spektakl walki o władzę pomiędzy lewo-skrzydłowym Jelcynem, prawo-skrzydłowym Ligaczowem, a czarusiem Gorbim w środku. Gorbaczow rozwijał wszystkie możliwe programy zbrojeń, o czym zachodnie agencje świetnie wiedziały, ale jednocześnie oczarował panią Thatcher, podbił Reagana, czegóż więcej chcieć? Skoro udało mu się przekonać najbardziej nieprzejednanych przywódców zachodnich, co do rzeteleności swych planów politycznych, to mógł robić, co chciał – toteż rezolutnie unikał jakichkolwiek reform gospodarczych. Wreszcie jednak, należało stworzyć „dramatyczne wydarzenia”, tak dobrze sprawdzone w 1989 roku i ponownie użyć nożyc. Stąd nieudany pucz, spektakularne zmiany i – tabula rasa. Pucz uzasadnił rzekomo wielokrotne ostrzeżenia przed „siłami konserwatywnymi, które zniszczyć chciały pierestrojkę”. Jelcyn używa dokładnie tego samego scenariusza: pomoc finansowa dla „Rosji” i „Wspólnoty” jest polityczną koniecznością dla Zachodu, bo konserwatywne siły tylko czekają na upadek reform. Tak jak Gorbaczow przed nim, Jelcyn używa autentycznej biedy ludzi sowieckich dla ukrycia swej militarnej potęgi. Trzeba mu jednak przyznać autorstwo nowego triku. Podczas wizyty w Wielkiej Brytanii, wszystkie gazety pisały na pierwszych stronach, że Jelcyn zadekretował, iż rakiety balistyczne nie będą więcej wycelowane w stolice europejskie. To nic, że Kozyriew i marszałek Szaposznikow wylali kubeł zimnej wody na te oświadczenia („The statements [by Yeltsin] were political statements. Retargeting as such has not taken place.” The Times, 13.2.1992) Kozyriew zaproponował, by głowice nuklearne składowane były osobno od rakiet; zdaniem jednak ekspertów brytyjskich, których słyszałem w The World Tonight, (BBC Radio 4, 12.2.1992) taka ekstrawagancja nie jest technicznie możliwa w wypadku większości sowieckich rakiet balistycznych. W każdym razie, „wycelowanie” jest tylko kwestią zestawu danych nawigacyjnych w komputerze pokładowym danej rakiety, wydaje się więc być drugorzędną kwestią, bo jeden zestaw danych zastąpiony może być łatwo innym. Wszystko to jednak nie dostało się na pierwsze strony gazet.

W odpowiedzi na argumenty, że to jest wszystko fotomontaż, usłyszałem – np. od Briana Crozier – że nie można przecież wszystkiego mieć naraz. Komunizm panował w Sowietach przez 70 lat, jest więc nieuniknione, że ci sami ludzie, którzy prowadzili politykę sowiecką, będą jakoś zaangażowani w polityce „rosyjskiej”, po prostu dlatego, że nikogo innego tam nie ma. Ba, ale jak w takim razie można mówić, że komunizm upadł? Że Sowiety nie istnieją? Argument Croziera wydaje mi się raczej dowodzić mojej tezy. Ktokolwiek oczekuje zmian w polityce Sowietów, musiałby uwierzyć, że politbiuro padło ofiarą kolektywnego ataku miłości do demokracji i wolnego rynku, albo raczej kolektywnego ataku szału. Można w to uwierzyć, tylko uprzednio wymazując z pamięci historię ostanich 75 lat. Najlepiej jednak odciąć ją. Ciach. I już.

Reintepretacja status quo ante musi pociągnąć za sobą nowe spojrzenie na status quo, ponieważ są one ze sobą nierozdzielnie związane w politycznej rzeczywistości; są jak przyczyna i skutek, i żadne nożyce ich nie rozetną. Polityka oparta na nierzeczywistej wizji wydarzeń jest skazana na porażkę.



Prześlij znajomemu

2 Komentarz(e/y) do “Nożyce”

  1. 1 przemek

    Panie Michale,

    Nie do końca rozumiem. Kim jest „niżej podpisany”? Czy tekst pisany italikiem jest tłumaczeniem artykułu czy też tylko trzech zdań z niego wyjętych? Reszta wypowiedzi jest analizą owych trzech zdań czy też zupełnie wolną wypowiedzią? Jak mniemam nie jest to już tłumaczenie artykułu.
    Co do wydarzeń w Rumunii. Pisze Pan (rozumiem, że to już Pana opinia) „krwawa rewolucja była autentycznie antykomunistyczna, ale jednocześnie manipulowana”. Moim zdaniem jest to nielogiczne. Wiem, dodaje Pan zdanie o niedocenieniu manipulacji ale niewiele to zmienia.
    Proszę o wyjaśnienie.
    Pozdrawiam

  2. 2 michał

    Ha! Ma Pan oczywiście rację! Napisałem „niżej podpisany” z bezmyślnego przyzwyczajenia, zapominając, że nie ma na wp podpisów pod tekstem. Bardzo przepraszam, za zamieszanie. Spojrzałem na to ponownie i muszę Panu przyznać rację, że to nie jest jasne. Cytat kursywą pochodzi naprawdę od p. von Moltke i jest niejako mottem artykułu, który jest w całości tłumaczeniem tekstu z 92 roku.
    Co do autentyzmu, wydaje mi się, że w wypadku każdej manipulacji, zachodzi taka trudność. Kiedy dziecko jest manipulowane przez jednego rodzica przeciw drugiemu, to manipulacja opiera się na autentycznych odczuciach dziecka. Np. „mama jest podła, bo posłała wcześnie do łóżka”. Takie autentyczne odczucie można następnie wykorzystać dla własnych celów przy pomocy manipulacji.
    Tak chyba było w Rumunii. Nienawiść do Ceausescu była autentyczna, nienawiść do komunizmu (wydaje mi się) przeceniona, a manipulacja ze strony Iliescu – oczywista.
    Innymi słowy, żadna prowokacja, żadna manipulacja, nie może się powieść bez udziału pewnej ilości ludzi, którzy działają całkowicie autentycznie. Solidarność jest tego znakomitym przykładem – była manipulowana, ale autentyczna także. Można wręcz powiedzieć, że celem każdej prowokacji jest zachowanie pewnej dozy autentyzmu, bo cóż by to była za manipulacja, gdyby wszyscy byli agentami?

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.